poniedziałek, 6 grudnia 2010

Cisza

Cisza...
Cisza...
Cisza...
Dookoła nie ma nic
Powietrze jest spokojne i jakby zimne
Nikt nie krzyczy nikt nie prosi
Nikogo nie ma
Nic nie istnieje
Nie widzę i nie słyszę
Nie mogę myśleć
Przestaje czuć
Zapadam w sen którego nie będę pamiętał...

Jest pusto
Próbuje się obudzić lecz nie mogę
-Czego chcesz?
-Życia
-Kiedy?
-Już
-Nie teraz!
-Już późno
-Boję się
-Odwaga nie boli
-Ale ja się bardzo boję
-Spójrz mi w oczy
-Ja nie widzę
-Chyba nie wierzysz?
-Jestem sam
-Materialne tak, a duszę masz?
-Posiadam
-Czyli masz sumienie
-Zatraciłem je wiele lat temu
-Nie można tak?!
-Sumienie mnie zjadło
-Ty nie jesteś normalny
-Normalność nie jest miara którą można stosować gdy człowieka nie ma
-Ty jesteś człowiekiem?
-Tak, byłem nim, póki nie została ze mnie sama dusza
-Dusza ciekawy byt który jest niebytem w Twoim przypadku
-A skąd Ty to wiesz?
-Bo ja wiem wszystko
-Jakbyś wiedział nie pytał byś
-Lubię odnajdywać i dlatego je zadaję
-Ty czegoś szukasz, znalazłeś to?
-Poniekąd tak
-Co to jest?
-Wyjście z Twojej chorej duszy
-Kiedy?
-Już

Cisza...
Cisza...
Cisza...
Czuję
Zaczynam widzieć
To czego nie było
Słyszeć ciepłe powietrze
Dotykać istnienia
Cierpienia duszy...

sobota, 10 kwietnia 2010

10 kwiecień 1940 i 2010

"Budziłeś podziw Ziemi, przytulić Cię chciała,
Jak nadwrażliwa matka - rozpięła ramiona -
Twarde, sękate ręce w pled z liści ubrała,
By leciutkiego syna - kołysać na dłoniach.
Zabawkę upuściłeś - kruchość ją popsuła
-Samolot, niczym papier latawcom podobny
Krzyknęła krzykiem trawy, boś zadbać nie umiał
-O części... skaleczone w igraszkach pochopnych..."

Trudno jest coś napisać...
Katyń będzie trwał wiecznie...
To są takie rzeczy o których nie wolno nam zapomnieć...

"Zeschłe liście wiatr porzuca
słychać czyjeś łkanie...
Wieczny odpoczynek racz im dać
Miłosierny Panie..."

czwartek, 18 marca 2010

Jakub nie zawsze znaczy Kubuś

Dawno nie pisałem, a jak już zacząłem to od tematu który mnie bardzo zastanawia. Moim patronem jest św.Jakub Apostoł. Według wiki moje imię: "Wywodzi się od hebrajskiego Jaaqob - "zesłany by karać nas za nasze grzechy" (inne tłumaczenie: "ten, którego Bóg ochrania")"
Z drugiej strony moim imiennikiem jest Kubuś Puchatek czyli miś o bardzo małym rozumku:
"- Puchatku, przyrzeknij mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz. Nawet, kiedy będę miał sto lat.
Puchatek pomyślał troszeczkę.
- A ile ja wtedy będę miał lat? - zapytał.
- Dziewięćdziesiąt dziewięć.
Puchatek kiwnął łebkiem.
- Przyrzekam - odpowiedział.
Z oczyma ciągle zwróconymi na świat, Krzyś wyciągnął rękę i poszukał łapki Puchatka.
- Puchatku - rzekł Krzyś poważnie - jeśli ja… jeśli ja już nie będę - tu urwał i zaczął znowu – ty zrozumiesz, prawda?
- Co zrozumiem?
- Ach, nic! - zaśmiał się Krzyś i zerwał się na nogi.
- Chodźmy!
- Dokąd?
- Wszystko jedno dokąd – rzekł Krzyś. "
Ale o co mi tak naprawdę chodzi? O to że słyszę wiele wersji mojego imienia padających z różnych ust. Najczęstszym jest poprostu "Kuba", lubię te zdrobnienie, łatwo wpada w ucho nawet obcojęzycznym ludziom. Od czasu do czasu słyszę imię "Jakub", jednak dzieje się to bardzo rzadko i najczęściej w jakiś urzędach. Ostatnio zaczęło królować "Panie Jakubie", uczelnia w końcu rządzi się swoimi prawami i traktuje nas jak dorosłych ludzi (nie włączając w to pań z dziekanatu:) Jednak najbardziej kontrowersyjną i wywołującą we mnie najwięcej emocji jest wersja "Kubuś". Niby tak ładnie zdrobniale, a jednak nie w ustach każdej osoby na Świecie jest to dla mnie miłe. Miło mi słyszeć to z ust moich najbliższych, przyjaciół i przyjaciółek. Jednak jeżeli zwracają się tak do mnie osoby ,które znam a nie jestem z nimi w bliskich relacjach wywołuje to we mnie poddenerwowanie. Ponieważ nie mam już 10 lat i jestem facetem a nie jakimś tam pluszakiem i proszę mnie traktować serio. Czuję się tak jakby ktoś zabierał mi trochę mojego pierwiastka męskiego. Wiem że osoby to robiące być może nie mają złych intencji zwracając się tak do mnie, ale niech pamiętają:
"Imię moje brzmi JAKUB"
Dla znajomych:
"Mam na imię Kuba"
Dla bliskich i przyjaciół:
"Miło mi jak mówicie do mnie Kubuś"
KONIEC I KROPKA:)DZIĘKUJĘ DOBRANOC;P

PS Mam już temat na następny wpis do mojego Bloga, będą same smaczki:) coś o studiach i nie tylko w Chełmie:)

wtorek, 15 grudnia 2009

Chrześcijanin musi walczyć

Ostatnio czytam książkę-wywiad z kard. Josephem Ratzingerem obecnym Papieżem Benedyktem XVI, pt.: „Raport o stanie wiary”. Bardzo zaciekawiły mnie wypowiedzi Papieża i skłoniły do niemałych refleksji. Oto dwa bardzo ciekawe wypowiedzi księdza Kardynała mówiące o postawie chrześcijanina we współczesnym świecie:

„To nie chrześcijanie przeciwstawiają się światu. To świat jest w opozycji do nich, odkąd ogłoszono prawdę o Bogu, Chrystusie i człowieku. Świat ten burzy się, kiedy grzech i łaska zostają nazwane po imieniu. Po okresie nieodpowiedzialnych „otwarć” przyszedł czas, by chrześcijanin ponownie sobie uświadomił, że należy do mniejszości i że musi przeciwstawiać się wszystkiemu, co niby logiczne i naturalne, a co Nowy Testament, bynajmniej nie w dodatnim sensie, nazywa „duchem świata”. Nadszedł czas, by odnaleźć w sobie odwagę bycia nonkonformistą, zdolność do stawiania oporu, do odkrywania prawdziwego oblicza niektórych tendencji we współczesnej kulturze, odrzucając pewne typy euforii posoborowej.”
„Przede wszystkim ruch charyzmatyczny: Cursillos, Ruch Focolari, Wspólnotę neokatechumenalną, Comunione e Liberazione itd. Oczywiście wszystkie te ruchy niosą za sobą jakieś problemy, mniejsze czy większe niebezpieczeństwo. Ale tak bywa w każdej żywej rzeczywistości. Coraz częściej zdarza mi się spotykać grupy młodych ludzi całkowicie oddanych wierze Kościoła. Młodych – żyjących wiarą i mających w sobie wielki zapał misjonarski. Intensywne życie wiarą nie skłania ich wcale do ucieczki w sentymentalizm, życie prywatne, lecz jest włączeniem w pełną, integralną katolickość. Radość wiary, której dają wyraz, ma w sobie coś zaraźliwego. To wśród tych grup rodzą się autentyczne powołania do służby kapłańskiej i do życia zakonnego.”
„Ale wiadomo przecież, że wśród wielu problemów, jakie związane są z tymi ruchami, jest także ten: włączenie ich w duszpasterstwo ogólne.”
Odpowiedź Kardynała jest natychmiastowa: „Zapału tych młodych ludzi nie zaplanowano w żadnym urzędzie duszpasterskim, ale objawił się sam. Fakt ten spowodował, że urzędy odpowiedzialne za planowanie duszpasterskie, właśnie dlatego, że chcą być postępowe, nie wiedzą, co z nimi począć. Podczas, gdy rodzą się problemy związane z wejściem tych ruchów do aktualnych instytucji kościelnych, nie obserwuje się podobnego zjawiska w przypadku relacji: Kościół hierarchiczny jako taki a ruchy”

„Zatem ocena pełna sympatii.”

Kardynał potwierdza: „Wyłania się z nich nowe pokolenie Kościoła, na które patrzę z wielką nadzieją. To cud, że Duch Święty okazał się jeszcze raz silniejszy od wszelkich naszych programów. W tym sensie odnowa, choć jeszcze przyciszona, zaczyna się realizować. Stare formy, które uwikłały się w wewnętrzne sprzeczności i Znalazły upodobanie w negacji, schodzą ze sceny, nowe zaś torują sobie drogę. Naturalnie nie przemawiając jeszcze pełnym głosem w dysputach na najważniejsze tematy. Ruchy te wzrastają w ciszy. Moje zdanie, jako urzędnika w służbie Kościoła i jako teologa, polega na otwieraniu drzwi, przygotowaniu miejsca. Jednak to, co jeszcze dzisiaj dominuje, idzie w innym kierunku. Ogólnie rzecz biorąc, sytuacja z odnową w Duchu Świętym przedstawia się tak, jak wcześniej mówiłem o kryzysie wiary i Kościoła. Ale jeżeli tylko staniemy przed tym kryzysem bez żadnych uprzedzeń-zdołamy go przezwyciężyć.”

Cóż nic dodać nic ująć:) Zastanawiam się dlaczego tak bierzemy jako katolicy z tego typu książek, dlaczego ich nie czytamy? A raczej powinienem zapytać dlaczego ja dopiero czytam książki tak pogłębiające wiarę i zmuszające do refleksji i działania?
Zachęcam wszystkich do czytania książek o tematyce wiary. Nie zawsze muszą być one nudne:)

piątek, 6 listopada 2009

Wyjazd na zawsze

Wiele z Was opuszcza swoje domy. Jedni zakładają własne domy, drudzy przestają mieszkać z rodzicami a jeszcze inni wyjeżdżają na studia. Pisząc o domu mam na myśli własną rodzinę. Ja należę do tej trzeciej grupy. Nie wiem jak wyglądały Wasze wyjazdy z domu, ale ja opiszę mój. Już w wakacje wiedziałem, że nie będę mieszkał w czasie studiów z moją rodziną. Na początku nie bałem się wyjazdu. Nie stanowił on dla mnie problemu, ponieważ już wcześniej wiele razy (jeżeli nie setki) wyjeżdżałem, nawet na długi czas. Jednak przy pakowaniu moich rzeczy na wyjazd nie czułem się już tak pewnie jak wcześniej. Czułem że stało się coś nieodwracalnego. Wyjechałem z mojego domu, i już nigdy nie będę się tam czuł jak wcześniej. Moje stałe miejsce zamieszkania jak i moja rodzina już nigdy nie będą tak blisko. Zacząłem samodzielne życie. Prawdziwe dojrzałe życie. Gdzie prawie wszystko jest w moich rekach. Jeżeli ktoś myśli że po skończeniu 18 lat jest już dojrzały to jest w błędzie. Nic tak nie czyni człowieka dojrzałym jak samodzielność, jak moment wyjścia z rodzinnego domu gdy traci się swoje poczucie bezpieczeństwa. Z drugiej strony czułem, że zaczyna się coś nowego, coś w rodzaju przygody, wyzwania. Powodem takiego tytułu jest to że wyjechałem z mojego rodzinnego domu na zawsze. Co prawda jeszcze tysiąc razy tam wrócę, ale to już nie będzie to samo co wcześniej. Zaczynam własne życie. Na własny rachunek, nie powiem inaczej na własne sumienie. I wierzę że mój rachunek będzie zawsze dodatni a sumienie czyste.

środa, 21 października 2009

Samotne imieniny

Ostatnio obchodziłem imieniny. Jakby ktoś nie wiedział 21 październik. U mnie w rodzince imieniny obchodzi się zawsze uroczyście. Najczęściej wszyscy spotyka się na obiedzie lub na słodkościach po południu. Niestety w tym roku z racji mojego wyjazdu na studia obchodziłem je samotnie. Chciałem nawet pójść do restauracji na kolacje, ale kumple przyszli wieczorkiem i zjedliśmy bułki z pasztetem:) Też było fajnie no ale nie tak jak w domu.

czwartek, 17 września 2009

Wakacje.... będą znów za rok...

Wakacje już dawno się skończyły. Większość ludzi nie jest zadowolona z tego powodu. W szczególności uczniowie i studenci, których wakacje były dłuższe niż reszty ludzkościJ Ja miałem podobno najdłuższe w życiu wakacje - po maturalne. Wszyscy chwalą te wakacje ponieważ trwają one od maja do października czyli ponad 4 miesiące, więc już w II LO zaczęło się wielkie planowanie. Planów było dużo, a cele były takie: poduczyć się języka (angielskiego) na dobrym poziomie i zarobić trochę siana czyli kęsiwa znaczy się hajsu po prostu pieniędzy aby mieć coś dla siebie na studia. Dodatkowo trochę pozwiedzać świat, gdyż bardzo lubię podróżować. Bardzo chciałem pojechać do Stanów Zjednoczonych ponieważ od dziecka o tym marzę. Zobaczyć jak się tam żyje, trochę pozwiedzać no i wyszlifować angielski. Wyjazd planowałem na minimum 1-2 miesiące. Następnie chciałem pojechać do Norwegii na miesiąc zarobić trochę pieniędzy. Jednak plan i wygląd moich wakacji, które sobie wymarzyłem był zupełnie inny. Po maturach miałem 19 urodziny. W weekendy miałem zbiórki z Wilczkami do połowy czerwca. 20 czerwca wyniki matur. Później pojechałem na miejsce obozu harcerskiego. Następnie na obóz harcerski, później obóz Wilczkowy. Na początku sierpnia byłem 2 tygodnie na żaglach na Mazurach. Gdy wróciłem pojechałem na wędrówkę wędrowników z kręgu Puszczy po Bieszczadach. Bezpośrednio z niej w ciągu 12h dostaliśmy się do Stąporkowa gdzie odbywał się kurs szkoleniowy „DŻUNGA” dla szefów żółtej gałęzi (tej od wilczków). Po obozie szkoleniowym odbywał się Sejmik Fse nieopodal w Czernej, który trwał 3 dni. Po powrocie do domu załatwiałem sprawy uczelni, spotykałem się ze znajomymi. A na ostatni tydzień września wyjechałem na kurs z fizyki i matematyki na studia. W międzyczasie pracowałem jako malarz. W ciągu całych wakacji spędziłem 44 nocy pod namiotem . W domu nie było mnie ok. 70 dni, ponieważ często nocowałem w miejscu gdzie malowałem. Pytacie się pewnie dlaczego nie spełniłem swoich marzeń i planów wakacyjnych. Odpowiedź jest bardzo trudna. Od razu mogę powiedzieć ,że gdybym chciał spędzić tak wakacje jak marzyłem to bym spędził. Jednak w pewnych chwilach swojego życia trzeba być cierpliwym i poczekać na spełnienie marzeń. Jestem skautem i podjąłem się służby w Zawiszy. Nie wybrałem wszystkich obozów zamiast wyjazdu za granicę tylko dlatego zże miałem taki nakaz. Wybrałem ponieważ czułem ,że to mnie bardziej rozwinie, nauczy prawdziwego życia, że dzięki temu ubogacę się drugim człowiekiem pomagając mu w pewien sposób. Czułem że ukształtuje to mój charakter a także ukształtuje mnie. Doszedłem do wniosku, że dawanie czyni człowieka szczęśliwszym niż branie. Dodatkowo musze powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwy i zadowolony z wakacji w tym roku. Co prawda nie podszlifowałem angielskiego, ale na wejściowym teście na uczelni z anglika miałem 86%, nie zarobiłem na malowaniu tyle ile bym zarobił w Norwegii i nie pojechałem do USA. Jednak wiem ,że do USA jeszcze się wybiorę gdyż mam przed sobą wiele lat życia i dodał bym że szczęśliwych, bo już wiem co daje mi tyle szczęścia.

niedziela, 14 czerwca 2009

Wychowanie młodego mężczyzny w szkole podstawowej

Nie jestem żadnym filozofem, psychologiem czy socjologiem, po prostu oglądam świat wokoło:) Tak wychowanie młodych mężczyzn... Było mi dane chodzi do liceum gdzie w jednym budynku uczyłem się z dziecmi od zerówki. I tak patrzyłem sobie w trakcie przerw na różne sytuacje które działy się wokół mnie. Możecie sobie wyobrazic: dzwonek, dzieci z przedziału wiekowego od zerówki do 3 klasy podstawowej wybiegają na korytarz, ogólnie jest bardzo głosno. A co robią nauczycielki (bo tylko panie uczą w nauczaniu początkowym) uciszają dzieci, zatrzymują je i proszą żeby nie biegały, nie krzyczały, nie bawiły się a najlepiej to niech stoi pod klasa i czeka na lekcje:) Do szału doprowadzały mnie nauczycielki drące się na chłopaków żeby nie bawili się, żeby się nie bili, żeby nie grali w wojnę czy nie robili sobie nawzajem psikusów. Sam pamiętam w podstwówce jak nauczycielki ciągle krzyczały. Najgorsze z tego jest to,że takie nauczycielki zabijają w młodych mężczyznach to szaleństwo i tą męskośc, którą zostali obdarowani przez Boga. I później wychodzi taki skrzyczany i nie umiejąc sobie poradzic facet w życiu, no bo nauczycielka miała zawsze rację i zawsze krzyczała. Nauczycielki muszą zrozumiec że chłopcy muszą się ruszac (bawi się w kowbojów, w policjantów czy żołnierzy) i są zupełnie inni od ich rówieśniczek, które wolą siedziec pod klasą i zajmowac się lalkami:) Co innego gdyby faceci byli takimi nauczycielami, gdyż podejrzewam, że spokojnie przymknęliby oko na wszystkie prawdziwe zachowania "dzikich" serc chłopaków, a nie krzykiem zagłuszali ich męskie zachowania. Dlatego postuluję o to aby coraz więcej było nauczycieli a nie nauczycielek w nauczaniu początkowym, bo jest duże prawdopodobieństwo że u wielu chłopaków takie nakazy i krzyki ze strony nauczycielek rzutują na całe życie. :(
I proszę niech panie nauczycielki nie używają tego sformułowania: "Bo dziewczynki są grzeczne"
ponieważ pamiętam jak tylko chłopakom z naszej klasy Pani sprawdzała buty
a na pytanie "Dlaczego Pani dziewczynom nie sprawdzi?"
padała odpowiedź "bo One zawsze zmieniają":)
Ale juz chyba zacząłem pomału inny wątek-o edukacji, a o tym też napiszę i to szybko, bo jestem jeszcze z tym na bierząco!!

piątek, 12 czerwca 2009

Maj bez kar

Zgodnie z bibliotekarskim hasłem na Woli: "Maj bez kar" (za nie oddane książki) w maju nie opublikowałem żadnego posta:) Pozdrawiam i zachęcam do oddawania książek!!

czwartek, 30 kwietnia 2009

Czym jest dla mnie latanie?



Odnosząc się do wcześniejszego posta, napiszę o jednym moim marzeniu które spełniłem. Jest to latanie. Nie ważne czym, nie ważne jak ważne aby to robić. Odpowiem Wam czym to dla mnie jest i dlaczego warto marzyć i je spełniać marzenia. Chociaż czasami bardzo trudno, ale trzeba
spróbować...

Czym jest dla mnie latanie?
Latanie jest dla mnie przejściem w inny wymiar. Jestem jak ptak, który obserwuje piękno zostawionego na dole świata. Odczuwam wtedy wszechogarniającą mnie przestrzeń, mogę być przez chwilę wolny i zdany tylko na siebie. Mogę przeżyć niezapomnianą przygodę i mogę przez moment doświadczyć wyższości człowieka nad naturą... Krótko mówiąc - Latanie jest dla mnie dotknięciem Nieba, ale jeszcze tego tutaj - na ziemi.

Nie było łatwo, musiałem poświęcić na to bardzo dużo czasu, chęci i siły. Ale latanie jest czymś niesamowitym. W ostatnim zdaniu to podkreślam, że jest to kawałek Nieba na ziemi, czuć tam istnienie Boga, bo kto mógł stworzyć tak piękny świat? Czasami myślę że człowiek był właśnie stworzony do latania. Myślę że warto mieć marzenia i spróbować je spełniać, ja miałem takie od dzieciństwa i udało mi się je po części zrealizować. Trzymam kciuki i życzę realizacji marzeń, ale nie wszystkich bo jakby wszystkie zostały zrealizowane to do czego byśmy dążyli?:)

sobota, 18 kwietnia 2009

Rób rzeczy wielkie one pomogą zrealizować Ci marzenia...

No właśnie... chyba każdy ma marzenia. Kiedy spotykam różnych ludzi, czasami ich pytam: "Jakie masz marzenia?" Większość osób robi wielkie oczy, nic nie odpowiada, lub mówi nie prawdę np. mieć dużo kasy. Dlaczego ludzie boją się mówić o swoich marzeniach. Myślę że boja się reakcji innych osób, a z drugiej strony mogą uważać że to bardzo prywatne pytanie.

czwartek, 2 kwietnia 2009

4 Rocznica śmierci Jana Pawła II

To już 4 rok gdy nie ma Go pośród Nas... ale czy nie został On w Naszych Sercach? Niech każdy czytający te słowa spróbuje sobie przypomnieć w jaki sposób Jan Paweł II został w Jego Sercu... Jak to robił że był prawdziwym świadkiem Chrystusa na Ziemi... Że dał Każdemu z Nas na nowo Boga w Sercu...
Trudno coś napisać... każdy ma jakieś refleksje i wspomnienia związane z Janem Pawłem II, ale schowane gdzieś tam głęboko. Odnajdźmy je i pamiętajmy ,że Nasze życie na Ziemi jest tylko Drogą prowadzącą do Chrystusa... A Jan Paweł II do którego się modlimy na pewno pomoże Nam abyśmy nie zboczyli z tej Drogi...

niedziela, 8 marca 2009

Dzień Kobiet 8 Marca 2009

Dzień Kobiet... jedni mówią, drudzy krzyczą jeszcze inni chodzą na "manify"... Jednak ja wolałem wręczyć kwiatek z życzeniami i całusem moim najbliższym Kobietom (wysłałem także mmsy bo nie mogłem im wręczyć róż). Jest to dzień w którym powinniśmy się zastanowić (tak my faceci) jaki mamy stosunek do Kobiet. Jak o nie dbamy, czy Je szanujemy czy o Nich pamiętamy przez cały rok?! Czy próbujemy Je chociaż zrozumieć w jakiejś małej części, bo jak wiadomo Kobieta jest poprawioną wersją męzczyzny gdyż Stworzyciel stworzył Je ostatnie (a stwarzał rzeczy od najprostrzych do najbardziej skomplikowanych).
W dzisiejszym dniu życzę Kobietom aby były w 100% Kobietami. W dzisiejszym świecie, gdy widzę na ulicach Kobiety zachowywującesię jak faceci uważam, że takie życzenia będą najtrafniejsze. To znaczy aby dalej były takie delikatne, czułe, opiekuńcze i kochające. Nie muszą upodabniać się do facetów. My nie mamy takich predyspozycji do pewnych rzeczy tak jak Wy i na odwrót. W pewnych sprawach trzeba się dzielić. Jak by nie było trzeba to Pan Bóg by nie stworzył Kobiety!
Pamiętajcie, że choćby faceci Wam tego nie mówili, bo my inaczej odczuwamy i jesteśmy często gburowaci to ZAWSZE WAS KOCHAMY i bez WAS nie moglibyśmy żyć i funkcjonować na tym świecie.
A podeprę się słowami ks.Stefana Kardynała Wyszyńskiego: "Bez Kobiet mezczyźni byliby tyranami":)

wtorek, 24 lutego 2009

Pielgrzymka do Vezelay 2007

Dużo czasu minęło od ostatniego posta, którego i tak nie udało mi się dokończyć:) Byłem zabiegany i dalej jestem, ale za punkt honoru postanowiłem dziś coś napisać. Dziękuję tutaj Osobie, która nasunęła mi parę świetnych rzeczy do pisania i ogólnie nakreśliła jak to można powiedzieć kierunek pisania mojego bloga:) Historia zaczyna się następująco....
Jak każdy wie lub nie wie jestem skautem w Stowarzyszeniu Harcerstwa Katolickiego "ZAWISZA", które należy do Federacji Skautingu Europejskiego. I właśnie z powodu wymiaru europejskiego Zawiszy 30 października 2007 roku wyjechałem z kręgiem młodych wędrowników na pielgrzymkę do Vezelay do Francji. Pielgrzymka ta była pielgrzymką wędrowników z całej Francji na która byli zapraszani skauci z innych krajów. Aha wędrownicy to tacy harcerze od 17 roku życia aż do końca:)
Do Paryża przybyliśmy już dnia następnego wieczorem gdzie zostaliśmy ulokowani w starej harcówce dzięki uprzejmości tamtejszego hufcowego:) Który swoją drogą był już starszym wędrownikiem pamiętającym jeszcze to jak przyjeżdżał pomagać Solidarności w czasie stanu wojennego:) Następnego dnia rano zjedliśmy prawdziwe francuskie śniadanko u polsko-francuskiej rodziny skautów pod Paryżem. A następnie pojechaliśmy na pielgrzymkę.
Vezelay leży w Burgundii i dzięki temu mogliśmy poznać prawdziwą Francję od kuchni. Przejść przez małe wsie i miasteczka. Atmosfera pielgrzymki była niesamowita a krajobrazy przepiękne. Tylko ten język... nigdy nie uczyłem się francuskiego (mam zamiar to kiedyś w choć małym stopniu nadrobić) więc pogadać z Francuzami było dość trudno. Jednak w podobne sytuacji byli Niemcy z którymi bardzo się nam dobrze dogadywało i szliśmy wspólnie przez 2 dni! Nasz Polski "Św. Krzyż" jest robiony na podobieństwo właśnie francuskiej pielgrzymki. Zawiszacy łatwo mogą sobie wyobrazić jak ona wyglądała... tylko było "trochę" więcej skautów, inne widoczki i średniowieczna katedra wielkości 4 Archikatedr w Warszawie. Nie spodziewałem się że będzie ona taka niesamowita. Było czuć w niej Boga, i setki modlitw zanoszonych przez stulecia do Niego. Z tej katedry szyły pielgrzymki aż do Santiago de Compostela w Hiszpanii. (teraz też chodzą ale już mniejszą częstotliwością:( Co ciekawie na całej drodze z Vezelay aż do grobu św. Jakuba czyli mojego patrona, są co pewien czas wtopione w drogę muszelki!
CDN ale nie wiem kiedy:)

niedziela, 1 lutego 2009

Czy czlowiek jest dobry czy zły??

Czy człowiek jest dobry czy zły?? Nie odpowiem teraz na to pytanie bo muszę jechać.... może dziś mi się uda dokończyć:)
Dobra nie dokończyłem może później wrócę do tego tematu....

czwartek, 22 stycznia 2009

Dzień Babci i Dzień Dziadka

Wczoraj obchodziliśmy Dzień Babci, dziś jest Dzień Dziadka. Kim są Babcia i Dziadek dla Nas? Jak można ich opisać?.... na te pytania i inne moje przemyślenia na temat Kochanych Babć i Dziadków napisze jak wrócę do domu, ponieważ w tej chwili do Nich jadę złożyć Im życzenia:)
Już jestem w domciu:) Rozpoczynając:Dziadkowie są Rodzicami moich Rodziców. To Oni Ich wychowali, a mnie moi Rodzice, tak więc krótko mówiąc wychowali mnie moi Dziadkowie. A moich Dziadków Ich Rodzice czyli moi Pradziadkowie. Czyli tak naprawdę moje wychowanie zależało i zależy od całej mojej rodziny patrząc bardzo wstecz. Można powiedzieć że wychowanie jest procesem kształtującym się w każdej rodzinie poprzez pokolenia. Co pokolenie jest coś dorzucane do tego wychowania lub coś zmieniane. Jest to coś pięknego, gdy wiadomo że Twoi przodkowie mają wpływ na Twoje wychowanie:) Dobra wracając do tematu: dlaczego tak Kochamy Babcie i Dziadków? Trudno mi to określić... za to że nas rozpuszczają słodyczami? Za to że możemy do Nich zawsze uciec przed Rodzicami? Za to że są tacy opiekuńczy? Za to że przekazują nam doświadczenia wcześniejszych pokoleń? Za to że nas wychowywali? Za to że opowiadają nam historie ze Swojego dzieciństwa? Za przepyszne obiady Babci? Za ich opiekę nad nami w dzieciństwie? Za Ich przykład modlitwy i kontaktu z Bogiem? Za wspólne chodzenie na Msze Św? Za wszystkie "nocówki" u Nich? Myślę że za to wszystko i za milion innych spraw. Za to Im dziękuję:) I życzę wszystkim Babciom i Dziadkom aby zawsze byli szczęśliwi, aby byli dumni ze Swoich wnuków i dzieci, aby Bóg dawał Im pogodę Ducha i oczywiście Dużo dobrego zdrowia. Dziękujemy za WSZYSTKO:)

PS Będąc ostatnio na UW zobaczyłem ogłoszenie o bardzo ciekawym wykładzie pt:"Warunki zszycia Israela w teorii grawitacji czwartego rzędu dla Wszechświatów membranowych" Nic z tego nie rozumiem:) A Wy??

wtorek, 20 stycznia 2009

Nareszcie ferie...

Po bardzo pracowitych dwóch tygodniach nauki po okresie Bożego Narodzenia rozpoczęły się ferie:) I już się tłumacze dlaczego ostatni wpis jest sprzed tygodnia... Jak już wspominałem w środę miałem próbne maturę z matematyki, którą jak później się dowiedziałem zawaliłem co ma wpływ na moje ferie. W czwartek mieliśmy po lekcjach zebranie w szkole a przy okazji omawialiśmy z rodzicami sprawę studniówki:) Czym bardziej ona się zbliża tym więcej jest niewiadomych z jej przygotowaniem:) Ja miałem zrobić zaproszenia i już je zrobiłem tylko muszę je wydrukować gdzieś na mieście, bo drukarka w szkole się popsuła a moja plujka w domu by się zamordowała z taką ilością zaproszeń:) No dobra a w piątek poszliśmy z klasą na film pt."Dzień w którym zatrzymała się Ziemia". Powiem tak: poszliśmy na to aby nie mieć lekcji;) Film typowo amerykański traktujący o końcu świata wywołanym przybyciem istot pozaziemskich na naszą planetę. Można na nim zasnąć gdyby nie pierwszoplanowa rola Kanu Revesa. Zdecydowanie nie polecam tego filmu, bo szkoda czasu, pieniędzy a przede wszystkim oczu i mózgu który wchłania takie śmieci:) Po filmie i zajęciach dodatkowych ( a także pysznym obiedzie u Babci i Dziadka) zapakowałem się do KM i ruszyłem w stronę Dęblina... jednak wysiadłem po drodze ( może kiedyż dojadę do końca trasy, niektórzy wiedzą o co chodzi;) gdyż jechałem na zimowisko z 9 Gromadą Warszawską:) Dzieciaki były super, nie wiedziałem że Wilczki są takie niesamowite:) Nazwali mnie Chilem, czyli sępem z Księgi Dżungli:) Było dużo bitwy na śnieżki i bicia się, ale tylko raz zostałem położony na łopatki ( zrobiłem Im tą przyjemność) i raz przewrócony zdradzieckim pchnięciem od przodu. Z wyjazdu mam jedną radę: gdy nie ogrzewasz budynku a temp jest ok. zera to po włączeniu wody nie odkręcaj kranów i nie zostawiaj ich tak, bo gdy rury odmarzną to można zalać cały budynek:) Gdy wracałem z Otwocka pociągiem to stwierdziłem że podróżowanie pociągiem do domu jest bardzo wygodne, gdy nie ma tłoku. Oczywiście szybsze jest metro, ale pociągów w Wawce jest więcej i naprawdę trzeba w to wpompować trochę pieniędzy i przez to więcej ludzi będzie poruszać się po Naszej Stolicy pociągiem:) No i wybudować tory do mojej wioski!! :) Wczoraj byłem w Laskach z wiadomych przyczyn:) Było tam naprawdę pięknie, dzis rano też tam pojechałem na 6.30:) Pięknie dzień zaczęliśmy i wogóle było super;) Teraz zrobiłem sobie plan dnia: Pobudka o 7.00 następnie 2 razy po 2h Matematyka i analogicznie Fizyka, a wieczorkiem 1,5h angielskiego. Zaczynam powtarzanie do maturki:) Trzymajcie za mnie kciuki... idę sie uczyć... może coś jeszcze dziś dopiszę w przerwie pomiędzy nauką:)

wtorek, 13 stycznia 2009

Trzynasty?? Nie piatek:) Ale ja i tak nie wierzę w przesądy...

A propos tematu: ostatnio szedłem i zaczepiła mnie Cyganka (obok kościoła) i pyta się:
"Moze powróżyć?"

Ja na to odpowiadam:
"Wolę się pomodlić:)"
Idąc dalej usłyszeliśmy ripostę Cyganki:
"Ja też:D"
Byłby to szary, kolejny dzień życia, gdyby nie był to dzień który spędziłem na Ziemi:) Dziś pisałem maturkę z fizyki... ufff była dziwna, ale do przejścia.Wczoraj też się jakoś uporałem z angielskim. Dzień dziś jest piękny, prawie taki sam jak wczoraj tzw. włoska pogoda tylko tam jest cieplej:P (PS Muszę się tam wyrwać w najbliższym czasie;) Ciągle zastanawiam się w jakim stylu mam prowadzić tego bloga.... czy w stylu relacji z mojego życia, dzień po dniu czy raczej w takiej luzackiej formie. Chyba połączę jedno i drugie.... Będę pisał o swoim życiu codziennym a także ogólnie co myślę itp. Chyba się nie zmęczyłem tym pisaniem, ale z natury nie lubię pisać:) aha no i zdobyłem 32/70 z próbnej matury z polskiego hura!! Plan 12 letniej nauki mojego ojczystego języka został w 100% zrealizowany. (liczyłem na 21 punktów). No i chciałbym zaznaczyć że jestem umysłem ścisłym i wszyscy razem ze mną powinni cieszyć się z tego wyniku:D Dobra, dobra jeszcze przysiądę nad polskimi zdobędę ponad 50% z polaka i będę z siebie zadowolony:) Jak na razie to by było na tyle.... zapraszamy po przerwie:)
PS zmieniłem czcionkę zobaczę jak będzie wyglądać:)

niedziela, 11 stycznia 2009

Początek

To zaczynamy.... Od razu tłumaczę dlaczego tak nazwałem mojego Bloga, ponieważ bardzo spodobał mi się film o tej samej nazwie. A po za tym jest to intrygująca nazwa;) Polecam wszystkim ten film, bo jest moim zdaniem fenomenalny. Aha i od razu na początku uprzedzam i proszę o wyrozumiałość na mój styl pisania i składnię polską, bo nigdy dobra nie była:) Początki mojego blogowania sięgają mojego wyjazdu do Hiszpanii w ramach wymiany młodzieży w tamtym roku. Blogger służył do wymiany informacji i zapoznania się z naszymi kolegami z Zaragozy. Jednak dziś wpadłem na pomysł założenia swojego bloga. Oczywiście zaczęło się od wejścia na www.fse.pl następnie Blog Naczelnika a tu się okazje, że jest nowy blog i że jest dla mnie znajomo. Dodatkowo jeszcze obejrzałem blog Julki co mnie też natchnęło do założenia swojego blogu. To naprawdę dobry pomysł z tymi blogami:) Tak więc dzień 11.01.2008 uważam za dzień "narodzin" mojego bloga. Teraz nauka, bo w tym roku matura. Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich moich znajomych maturzystów, bo jutro jest próbna z angielskiego a ja nie mam wyjścia i piszę rozszerzoną:) Zobaczymy jak będzie z tym angolem...
PS Sorki jeszcze muszę poprawić opis swojego profilu, bo został zrobiony pod wyjazd do Hiszpanii, ale dziś tego nie zrobię bo jestem u Babci i muszę się uczyć:)